Geoblog.pl    olaola    Podróże    Wypad na Węgry 02-04.01.2015    Szarvaskő / Eger
Zwiń mapę
2015
03
sty

Szarvaskő / Eger

 
Węgry
Węgry, Eger
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 215 km
 
Garstka osób tylko wstała o 8 rano z pełnią energii na zwiedzanie okolic. Niektórym (zwłaszcza dziewczyną, które dotarły w dwóch ostatnich autach) nie chciało się tak wcześnie nigdzie wychodzić. Umówiliśmy się więc tak, że te osoby które chcą i się ogarnęły idą z nami na wieżę widokową, a wracając z góry zahaczymy o dom i zgarniemy resztę. Ruszyliśmy więc, ślizgając się po chodnikach jak na łyżwach, na wspomnianą wieżę. Droga nie była ani długa, ani ciężka, a widoki z góry były naprawdę przepiękne. W drodze powrotnej na szczęście udało nam się już zgarnąć śpiochów. Podreptaliśmy więc całą grupą do niedalekich ruin zamku, którego historii nie mogliśmy w żaden sposób wyszukać na polskich stronach internetowych... Droga pod górę akurat w tym przypadku trochę nam zajęła. Uznaliśmy to jednak za dobrą rozgrzewkę na dobry początek dnia, a nie jako wielką męczarnie. Jak się okazało, ruiny nie były wcale dobrze zachowane, bo mury zamku zostały rozebrane pod koniec 17 wieku i wykorzystane do budowy domów w pobliskich wsiach. Widoczne były tylko resztki, jak później doczytałam, zamkowej studni. Posiedzieliśmy chwilkę na szczycie, porobiliśmy zdjęcia widoków i wracaliśmy do centrum miasteczka żeby przyszykować się do drogi do Egeru.
Nasza przejażdżka trwała zaledwie jakieś 20 min. bo odległość z Szarvaskő do Egeru to tylko 14 km. Zaparkowaliśmy trochę dalej centrum, żeby nie płacić za parking i ruszyliśmy zwiedzać miasto. W dalszym ciągu było strasznie ślisko, więc tempo "chodzenia" było dosyć wolne. Dotarliśmy do meczetu, ale okazało się, że wejść na wieżę można tylko w sezonie turystycznym... Poszliśmy więc w kierunku zamku w celu obejrzenia dokładnie ruin, ale ku naszemu zaskoczeniu w soboty wejście dla zwiedzających jest możliwe tylko do godz. 12:00. Trochę niezadowoleni, bo przed bramą byliśmy dokładnie o 12:02, postanowiliśmy przyjechać tu specjalnie dnia następnego. Po dłuższym pałętaniu się po mieście bez mapy i próbie zorientowania się po znakach gdzie co jest, cała nasza grupa zgłodniała i poszliśmy na obiad do restauracji hotelu Senator-Haz znajdującej się zaraz za placem Istvána Dobó (idąc w kierunku zamku). Ceny były w porównaniu takie jak u nas w Sfinksie i jedzenie też całkiem dobre. O dziwo mieli nawet sześć menu przetłumaczonych na język polski.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
zwiedziła 4.5% świata (9 państw)
Zasoby: 83 wpisy83 9 komentarzy9 237 zdjęć237 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
02.01.2015 - 08.01.2015
 
 
18.09.2014 - 27.09.2014
 
 
18.04.2014 - 27.04.2014